Moja apteczka pierwszej pomocy w górach?
Ostatnio sobie dogadzam smakowo i tak dzisiaj wsunęłam dwa Liony i chałwę Wedla bakaliową.
Mniam. Mam taką już naturę, że przed długimi wyjazdami w góry na myśl o tym, że będę na zupkach i kisielkach w proszku jechać tydzień i dłużej, jem na zapas. W szczególności wszystko to czego wiem, że będzie mi brakować.
No ale dzisiaj nie o tym, a o First Aid Kit, czyli apteczce pierwszej pomocy więcej napiszę.
Moim zdaniem i pewnie nie tylko moim rzecz niezbędna. Nie tylko w górach wysokich. Ale także u nas w Polsce.
Jednym słowem nie wyobrażam sobie, aby gdzieś w świat pojechać bez niej. Może dla tego, że oprócz przedmiotów ratujących życie ludzkie trzymam w niej także przybory do szycia i gumki do włosów.
Apteczka pierwszej pomocy w górach. Moja lista:
– leki, przede wszystkim Diuramid, jeszcze niezużyty z ostatniego wyjazdu, a właściwie nietknięty ze strachu przed piciem ośmiu litrów wody dziennie przy użyciu. Lek rozrzedzający krew i zażywany niestety przed objawami choroby wysokościowej.
Jeśli już jesteśmy przy objawach tej choroby to nie mogło zabraknąć moich ulubionych pastylek, czyli Aspiryny. Także ma właściwości rozrzedzające krew i trzeba uważać. Aby się nie skaleczyć.
Antybiotyk. Zazwyczaj kilka pastylek na silne przeziębienie. Ma szybko stawiać na nogi i działać przy niskich temperaturach. Dlatego często ma intensywne działanie.
Leki przeciwbiegunkowe. Żadna nowość dla osób poruszających się po krajach północno afrykańskich. I o ile można na nizinach wspomóc się kieliszkiem mocnego trunku lub zostać jeden dzień w pokoju hotelowym latając non stop do toalety. Tak w górach zdecydowanie ulgę może przynieść jedynie zażycie lekarstwa.
Latanie do toalety też bywa kłopotliwe, tym bardziej jak takowej brakuje w okolicy.
Warto zwrócić uwagę, iż większość tego typu medykamentów powszechnie dostępnych bez recepty niestety nie działa na wszystkich szerokościach geograficznych. Dlatego polecam odwiedzić lekarza.
Z pastylek zawsze zabieram tabletki przeciwbólowo rozkurczowe, głównie ze względu na bóle menstruacyjne, które skutecznie potrafią zniechęcić do wszelkiej aktywności fizycznej.
Ah zapomniałabym o Aviomarinie, który także zawsze zabieram ze sobą.
– folia NRC, czyli tzw. folia życia, jej głównym zastosowaniem jest utrzymanie odpowiedniej temperatury ciała i nie dopuszczenie do utraty ciepła z organizmu.
– bandaż elastyczny, na ewentualne zwichnięcia.
– a poza tym zawsze zabieram zestaw plastrów na otarcia, gazę, zwykły bandaż, plastry w rolce, wodę utlenioną w żelu i nożyczki.
Powyższy wykaz rzeczy, to takie minimum niezbędne. Ale oczywiście im wyżej tym więcej medykamentów specjalistycznych trzeba ze sobą zabrać.
Ze zdrowiem nie ma żartów i należy pamiętać, że lepiej zapobiegać, niż zaglądać do apteczki w poszukiwaniu odpowiedniego lekarstwa po fakcie.
…………………………………………………………………
Jeżeli jesteście ciekawi co jeszcze zabieram na swoje wyjazdy
w Tatry, Alpy i inne góry?
Zapraszam do przeczytania posta.
Link do posta.
…………………………………………………………………
Zapraszam także do obserwacji mojego konta na Instagramie, gdzie na bieżącą pokazuje wam co u mnie się dzieje oraz polubienia strony na Facebook’u, gdzie pojawia się więcej górskich wpisów.